środa, 25 stycznia 2012

Sexy-mama na specjalne okazje

Jedną z obaw kobiet, które już są w ciąży lub planują zostać mamą, jest to jak stan błogosławiony wpłynie na ich wygląd i czy pojawienie się nowego członka rodziny nie pozbawi ich świetnego wyglądu na co dzień. Co poniektóre panie myśl o utracie figury i stylu skutecznie zniechęca do przedłużania gatunku, a te które się już zdecydują często popadają w depresję dresowo-bezfryzurową.

Na potwierdzenie tezy, że jest to problem poważny i występujący powszechnie, przywołam popularność programu Kasi Cichopek "Sexymama". Kobiety, które są już mamami zgłaszają się, aby zostać "wyciągniętymi na ludzi" przy pomocy stylistów, diet, fryzjerów, tańca i oczywiście rozmów z prowadzącą (panią psycholog żeby nie było). Program niemalże odmienia ich życie, choć tę odmianę powinny, mym skromnym zdaniem, przeżyć chwilę wcześniej, kiedy to wydały na świat nowego obywatela.

Rozumiem, że każda kobieta chce ładnie wyglądać, podobać się i bez odrazy patrzeć w lustro. Rozumiem też, że nie dla każdej wejście w nową rolę, jaką jest bycie mamą, przychodzi łatwo. Zdaję sobie również sprawę, że z każdego często występującego problemu łatwo zrobić trend i zarobić na tym pieniądze tworząc popularny show w telewizji (Superniania, Perfekcyjna Pani Domu, Jak się nie ubierać... wymieniać można by długo). Smuci mnie jednak i wciąż nie pozwala zrozumieć jak to jest możliwe, że kobieta z powodu pojawienia się w jej życiu największego szczęścia i cudu, jaki można sobie wyobrazić, MAŁEGO CZŁOWIEKA, popada w depresję z powodu dodatkowych kilogramów i fałdy na brzuchu! Że zajmuje jej głowę, a przy okazji nie pozwala się cieszyć nową sytuacją, fakt braku codziennego makijażu i modnego ubioru! I wreszcie pojawia się w głowie myśl, że przez wspomniane wcześniej "problemy" przestała być atrakcyjna dla swojego mężczyzny (a przecież właśnie obdarowała go POTOMKIEM!). Nawet jak to piszę po raz kolejny przeżywam szok, że takie problemy faktycznie istnieją.

Myślę, że jak zwykle zło zrodziło się w szklanym pudle i kolorowej prasie, które to media wykorzystały postępujący brak myślenia i analizowania. W programach lansujących stanowisko, że zawsze TRZEBA BYĆ piękną, zadbaną, ubraną, uczesaną oraz wybitną każdego dnia w alkowie kobietą, bo inaczej jesteś "zahukaną kurą domową". W rozmowach ze "sławnymi", których postępowanie staje się wzorem do naśladowania. W gazetach z wygładzonymi sesjami zdjęciowymi i poradami "ekspertów", którzy mówią jak powinno wyglądać Twoje życie. Te wszystkie przekazy skutecznie zaburzają priorytety, co prowadzi tylko do złego.

A przecież bycie matką to najpiękniejsze doświadczenie w życiu (również bycie ojcem, ale nie o tym dzisiaj). Bycie matką nie zabiera kobiecości, wręcz odwrotnie. To co nas definiuje jako kobiety to nie to jak wyglądamy, a to co gromadzimy w sobie. Każde pozytywne doświadczenia, każdy uśmiech dziecka, jego sukces czy wspólny udany dzień może zdziałać więcej niż najlepszy makijaż czy wizyta w SPA. Trzeba tylko na to pozwolić. Dzień spędzony w dresie może być równie udany jak ten sam dzień w modnej sukience. Wychowywanie dzieci może być tak atrakcyjne jak skoki ze spadochronem. Wszystko zależy od nastawienia. Warto się postarać.

Cieszę się, że moje priorytety pozwalają mi czerpać garściami z kobiecości, nawet w dresie. Bo bycie matką to bycie kobietą spełnioną, a nie sexy-mamą. A jeśli tylko zdarza się okazja dokładam makijaż, sukienkę i wtedy dopiero robię wrażenie.