piątek, 6 listopada 2009

Sposób na listopadowe chandry

Zaczął się najbardziej depresyjny miesiąc w roku. Razem z nim rozpoczął się przedostatni miesiąc oczekiwania na nowego członka naszej rodziny. Jako, ze większość czasu spędzam już w domu i mam więcej wolnego czasu postanowiłam dać upust swoim przemyśleniom, zacząć dzielić się radościami dnia codziennego, a może nawet uchylić rąbka tajemnicy z kulinarnych odkryć.

Fakt faktem, w listopadzie trudno jest zachować pogodny nastrój. Atakują nas niże, wiatry i opady, każde wyjście z domu przyprawia o ból głowy, w ruch poszły czapki, szaliki i rękawiczki. Ja jednak widzę i te dobre strony tego szaro-burego czasu. Skoro usprawiedliwione przed całym światem jest zaszycie się w domu pod kocem i zjedzenie na poczekaniu tabliczki czekolady, może warto wykorzystać te listopadowe wieczory (tak nieprzyzwoicie dłuuuugie) na swego rodzaju emocjonalne porządki.

Na co dzień rzadko mamy czas i chęci (nie bójmy się do tego przyznać), żeby przystanąć, pomyśleć o tym co nas boli, wspomnieć tych których już nie ma, znaleźć sposób na uporządkowanie kontaktów z najbliższymi, zadbać po prostu o swoje PSYCHE.

Skoro mamy naturalne usprawiedliwienie skorzystajmy z niego. Zamiast każdego dnia po pracy narzekać, że już tak brzydko, ciemno, że nie chce nam się spotkać z tym czy innym, ani nawet zrobić zakupów, zaszyjmy się po prostu w domowym azylu. Nie będzie marnowaniem czasu popołudnie spędzone na wspominaniu wakacji spędzanych w dzieciństwie u dziadków, ani wypadów pod namiot w czasie studiów, nawet wspomnienie licealnego wagarowania się przyda. Również za popołudnie spędzone z książką, muzyką czy filmem nie można mieć wyrzutów sumienia. Najlepiej jak przy okazji wyłączymy telefon (tak, tak, jest tam taka funkcja), odpuścimy sobie oglądanie programów informacyjnych i buszowanie po portalach internetowych - odłączmy się po prostu od świata.

Ja lubię gotować i jeść, mój mąż też - spędzamy zatem wieczory eksperymentując w kuchni. I nie przejmujemy się tym, że czekają domowe porządki. A jeśli nam się nie chce, to dzwonimy po pizzę. Nie zmuszamy się też do spotkań ze znajomymi, jeśli nie mamy na to ochoty. Zdarza nam się całe popołudnie spędzić na słuchaniu muzyki. Dla nas możliwość nie wychodzenia z domu jest największą radością.

W domu można się nudzić bez konsekwencji. Można wbrew pozorom naładować w ten sposób baterie. Usprawiedliwione nicnierobienie, wspominanie i odcinanie się od świata nie jest nudne, a może pomóc przetrwać jesienną zawieruchę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz