czwartek, 2 grudnia 2010

Z tradycją za pan brat, czyli adwentowe przygotowania - cz.1

Kilka dni temu rozpoczął się cudowny czas, przez wielu niedoceniany, czas oczekiwania i przygotowywania się na Święto. Już za niespełna 4 tygodnie będziemy cieszyć się i radować. Poczujemy magię, o której więcej przeczytacie na blogu Siekiera do pnia przyłożona. Ja chcę pisać o przygotowaniach.

Dla mnie cały grudzień to już właściwie Święta. Bo przecież nie chodzi tylko o te 2 dni obżarstwa, siedzenia z rodziną przy stole i nicnierobienia. Święta to jest proces. I tylko czynny udział w adwentowych przygotowaniach daje mi radość z tych kilku oficjalnych dni świętowania i pozwala poczuć Magię.

Początek grudnia to pierwsze kulinarne wyzwania. Zaczynamy od pieczenia piernika, który musi swoje "odleżeć", zawinięty w ściereczkę, aby nabrał mocy. Udało mi się ustalić przepis idealny i w zeszłym roku piernik był wspaniały (przepisem podzielę się na końcu). Jako, że wedle tradycji ciasto zaczynia się po Barburce, weekend przyjdzie czas na tegoroczną próbę. W XVIII wieku było to ciasto symbolizujące zamożność i wysoki status społeczny, ze względu na używane przyprawy korzenne. Dla mnie wciąż pozostaje wypiekiem na tę specjalną okazję, dzięki temu co roku tak cieszy.

Drugą potrawą, którą można przygotować już teraz jest bigos. Dla mnie nie ma Świąt bez bigosu. Takiego bogatego, z różnymi mięsami, grzybami i bakaliami, z dużą ilością czerwonego wina, gotowanego przynajmniej 3 dni. Już po weekendzie bigos zacznie się gotować. I dzięki temperaturze za oknem nie zajmie połowy zamrażarki - po prostu wystawię go na balkon. I będę mieć nadzieję na mróz do samych Świąt.

Pierwsze adwentowe dni to również pierwsze świąteczne dekoracje. Można już wywiesić wieniec nad wejściem do domu. Wręcz należy zapalić świece. My wieszamy na balkonie girlandę z lampkami, które świecą się aż do nowego roku.

W tym roku postanowiliśmy także przywrócić tradycję wysyłania życzeń w zapomniany już przez wielu sposób - pocztą. W tym szaleńczym pędzie świata, nawet tak intymne sprawy jak przesyłanie świątecznych czy urodzinowych pozdrowień, zostało sprowadzone do poziomu maila czy sms'a z wierszykiem. A w najlepszym razie telefonu wykonanego w Wigilię między karpiem, a makowcem.

Nie zgadzam się na to. Czyż nie jest przyjemniej otworzyć skrzynkę pocztową i znaleźć tam kartki od rodziny i przyjaciół? Czyż odręczne pismo i czas jaki ktoś poświęcił na wypisanie życzeń nie znaczą więcej, niż wiadomość złożona ze 160 znaków i wysłana hurtem do wszystkich "kontaktów" w telefonie? Można później te kartki postawić pod choinką i czuć obecność bliskich przy każdym spojrzeniu.

O przygotowaniach pierwszego tygodnia Adwentu to tyle. Teraz zapraszam na ciasto.

PIERNIK ZIMOWY

Składniki:
0,5kg miodu (najlepiej płynnego)
2 szklanki cukru
kostka masła
1kg mąki
3 jajka
1/3 szklanki mleka
2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
pół łyżeczki soli
po 2 łyżki: siekanych orzechów włoskich, skórki pomarańczowej, migdałów i rodzynek
2 torebki przyprawy korzennej

Przygotowanie:
- cukier lekko skarmelizować na patelni
- w garnku na małym ogniu podgrzewać masło, miód i cukier
- do przestudzonej masy dodawać stopniowo mąkę, jajka, sól i rozpuszczoną w mleku sodę
- dodać przyprawę korzenną i dobrze wymieszać
- dołożyć bakalie i lekko przemieszać
- pozostawić w chłodnym miejscu na kilka godzin, aby ciasto dojrzało
- przełożyć do blaszki (lub 2 korytek) i piec godzinę w temperaturze 180 st.C
- po przestudzeniu zawinąć w lnianą ściereczkę, schować do woreczka i odłożyć w suche miejsce na min. 2 tygodnie
- przed podaniem przełożyć powidłami śliwkowymi i oblać gorzką czekoladą

Jak zawsze życzę SMACZNEGO!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz