piątek, 2 maja 2014

4 tygodnie dla ciała i duszy, czyli moje refleksje po Poście Daniela

Okres Wielkiego Postu postanowiłam w tym roku tak wykorzystać, aby zrobić coś zarówno dla ciała jak i dla duszy. Jako, że po dwóch ciążach, długich karmieniach i późniejszym "braku czasu" dla siebie zapuściłam się nieco, od kilku miesięcy nosiłam się z zamiarem zrobienia porządków w organizmie, czego efektem powinno być pożegnanie z nadprogramowymi kilogramami, uczuciem ciągłego zmęczenia i brakiem chęci na cokolwiek. 12 marca rozpoczełam więc post warzywno-owocowy dr Dąbrowskiej, znany także jako Post Daniela (spotykamy się z nim w Starym Testamencie w księdze Daniela (1, 12-13)).

Post ten ma na celu oczyszczenie organizmu poprzez przestawienie go na spalanie wewnętrzne. Nie jest to zatem dieta, której celem jest zmniejszenie wagi (choć taki jest "efekt uboczny"), a metoda leczenia i poprawienia funkcjonowania naszej świątyni duszy.

Nie będę się rozpisywać o szczegółach, te można znaleźć w książce dr Ewy Dąbrowskiej "Ciało i ducha ratować żywieniem" (do znalezeinia np. tu). Podstawowe zasady to:
- jemy tylko warzywa (bez ziemniaków i strączkowych) i niesłodkie owoce (jabłka, cytryny, kiwi, grejpfruty)
- pijemy duuuuużo wody i herbatek ziołowych
- eliminujemy (lub chociaż ograniczamy) używki (kawa, mocna herbata, papierosy)
- staramy się chociaż 30 min. dziennie spędzić na świeżym powietrzu (spacer, bieganie), ew. na basenie
- dla uzyskania porządanego efektu samoleczenia stosujemy min. 2 tygodnie, max. 40 dni.

Podczas postu możemy zaobserwować kilka etapów. U mnie wyglądało to tak:
- przez pierwsze 2-3 dni organizm cierpiał z powodu niedostatecznej ilości kalorii, a co za tym idzie energii. Pojawiła się apatia, brak siły, zmęczenie i senność. Jednak najbardziej doskiwerał głód, a wszelkie zachcianki właśnie wtedy dały o sobie znać. Na szczęście w 4 dniu te dolegliwości powoli zaczęły zanikać (oprócz zachcianek, które wciaż zachęcały do złego).
- od 4 dnia do ok. połowy 3 tygodnia (16-18 dzień) trwał okres oczyszczania. Twarz zieniła się w biedronkę, toksyny i złogi wychodziły wszystkimi możliwymi miejscami, wzmożyła się nieprzyjemna potliwość, włosy się przetłuszczały, itd... Dodatkowo co kilka dni odzywały się ze wzmożoną siła wszelkie moje choroby i dolegliwości, nawet takie, o których już dawno zapomniałam. Nazywa się to kryzysem ozdrowieńczym i oznacza, że organizm prawidłowo reaguje na zastosowaną kurację. Każda z chorób leczyła się osobno, dawała o sobie znać przez 2-4 dni i jej objawy nagle znikały (choć "normalnie" powinny męczyć min. tydzień lub dłużej).
- po pierwszym tygodniu postu powoli zaczęła spadać waga. Najbardziej zauważalne spadki były w 4 tygodniu. W sumie w ciągu 28 dni schudłam prawie 7 kg, co stanowiło ok. 10% pierwotnej wagi ciała. Co ciekawe, po powrocie do spożywania innych produktów schudłam jeszcze 1 kg i od 2 tygodni utrzymuję tę wagę (a po drodze była Wielkanoc) jedząc pełnowartościowe posiłki.
- po 7-10 dniach znikło zupełnie czucie głodu, a żołądek odczuwalnie się skurczył. Jadłam 2-3 posiłki dziennie i wypijałam poza wodą 2 szklnki soku (najczęściej pomidorowego lub wielowarzywnego).
- w 4 tygodniu mocz przestał mieć jakikolwiek kolor i zapach

Nie będę ukrywać, że były momenty kryzysowe. Pojawiły się kilka razy napady głodu lub potrzeba zjedzenia czegoś konkretnego. Przez 4 tygodnie 2 razy pozwoliłam sobie na zjedzenie po jednym pieczonym ziemniaku, kilka razy podjadałam suszone żurawiny lub morele (po kilka sztuk za jednym razem) i ze 2 razy przegryzłam po garści orzechów (włoskich i nerkowców). Nie zaobserwowałam, aby wpłynęło to negatywnie na proces oczyszczania. Piszę to, żeby nie było, że taka jestem twarda i konsekwentna. Ale też po to, żeby pokazać, że z trudnymi momentami można zawalczyć w miarę nieinwazyjny sposób.

A jakimi efektami po 4 tygodniach "na trawie i jabłkach" mogę się pochwalić? Jest tego długa lista. Choć to dość osobiste, napiszę o głównych dolegliwościach jakich się pozbyłam, aby zmotywować do skorzystania z tej metody odtruwania organizmu.

Choroby i dolegliwości jakie przestały mi doskwierać:
- alergiczny katar - nabawiłam się go w pierwszej ciąży w pracy, prawdopodobnie przez słabo czyszczoną klimatyzację. Przez ponad 4 lata miałam ciągły typowo alergiczny wodnisty katar - poza tymi okresami, kiedy dłużej niż przez dobę nie byłam w biurze). Od 3 tygodni mogę znów swobodnie oddychać.
- bóle odcinka lędźwiowego kręgosłupa, spowodowane napięciem mięśniowym wynikającym z siedzącego i stresującego trybu pracy, braku ruchu i lekkiej nadwagi. Bóle trwały zazwyczaj ok. 2 tygodni od pojawienia się.
- wieczorna senność, która przychodziła nagle i niezapowiedzianie kilka razy w tygodni, a powodowała w ciągu jednej chwili zapadnięcie w głęboki mocny sen.
- krwawienie dziąseł i kamień nazębny - przez ponad 10 lat, od czasów stałego aparatu ortodontycznego, cierpiałam na częste, długotrwałe zapalenia dziąseł objawiające się krwawieniem. Objawy te znacznie zelżały, krwawienia zdarzaja się sporadycznie. Głównie dlatego, że podczas postu, mniej więcej po 2 tygodniu, zęby "same" oczyściły się z kamienia.
- dolegliwości przed i podczas menstruacji - zniknęły bóle brzucha, wysyp na twarzy, dzień "wiecznego głodu", itp.

Dodatkowo zyskałam:
- gładką jak u dziecka skórę
- wagę idealną w stosunku do wzrostu i lepszą figurę (spadł cały pociążowy brzuch i nie pozostała po nim rozciągnięta skóra)
- wzmocniły się i zaczęły błyszczeć moje włosy
- paznokcie są zdrowsze i mocniejsze, przestały się rozdwajać
- mam dużo więcej energii i motywacji do działania
- czuję się zdrowsza i atrakcyjniejsza
- mam dużo większą motywację, aby zdrowo jeść i gotować (dla całej rodziny)
- po posiłku czuję, jeśli jakieś danie lub produkt mi nie służą, mogę więc eliminować to co mi szkodzi

Podsumowanie Postu Daniela może być tylko jedno - polecam każdemu. Nawet jeśli będą to 2 tygodnie, to odczujecie na własnym ciele, jak dużo dadzą. Dla mnie był on początkiem zupełnie innego spojrzenia na odżywianie, docenieniem mądrości organizmu i możliwością wsłuchania się w to co mówi do mnie moje ciało. Od miesiąca jem dużo mniej (czytaj: wystarczająco) i zdrowiej. Spożycie mięsa ograniczyłam do minimum - nie z powodu jakichś przekonań czy mody, a dlatego że to ogólnodostępne jest słabej jakości i źle się po nim czuję. Raz w tygodniu kupuję dobrą wołowinę lub baraninę i to wystarcza. Doświadczam radości z jedzenia oraz możliwości kulinarne jakie dają kasze, warzywa i nabiał. Mam nadzieję, że starczy mi zapału i będę się dzielić z Wami przepisami na dania, jakie pojawiają się teraz w naszej kuchni.

Dzisiaj upiekłam po raz pierwszy pszenne bułki. Są przepyszne. już nigdy nie kupię żadnych w sklepie. Jutro postaram się wrzucić przepis zarówno na nie, jak i na chleb na zakwasie, który już od ponad roku gości pod naszym dachem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz